W czwartek, 17 marca, na pokładzie samolotu linii Alaska Air lecącego z Bellingham w stanie Waszyngton na Hawaje miało miejsce niecodzienne wydarzenie. Podczas lotu jedna z pasażerek oglądała film na swoim iPhonie 6. W pewnym momencie jej smartfon zaczął się palić.

Właścicielka pechowego telefonu wystraszyła się płomieni i w panice cisnęła płonącego iPhone’a pod krzesło jednego ze współpasażerów. Na szczęście załodze szybko udało się ugasić niewielki pożar.

Incydent analizował John Nance, były pilot i ekspert branży lotniczej, który stwierdził, że takiej sytuacji zapobiegłaby aktywacja trybu samolotowego. Uniemożliwia on między innymi wykonywanie połączeń telefonicznych poprzez wyłączenie modułu GSM, co powoduje, że urządzenie nie próbuje łączyć się z siecią, a jego akumulator nie nagrzewa się. Apple odmówiło komentarza w tej sprawie.

To nie pierwsza sytuacja, w której doszło do samozapłonu iPhone’a. W sierpniu 2014 roku pasażer wchodzący na pokład samolotu na jednym z izraelskich lotnisk zauważył, że zapalił się jego iPhone 5. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a lot odbył się bez opóźnień.

Źródło: PhoneArena